Większość ludzi wyobraża sobie Jezusa jako postać podobną do tej, przedstawionej na kościelnych ikonach i witrażach - smutną, poważną, zasępioną. Ale czy naprawdę taki był? Biblia ukazuje nam zupełnie inny obraz.
Nowy Testament został napisany rzeczowym i dość suchym językiem. Zawiera klu przesłania Ewangelii i wszystkie najważniejsze rzeczy. Nie znajdziemy tam jednak informacji pobocznych, ubarwiających tę historię tak, jak ma to miejsce w powieściach: że Jezus się uśmiechnął oraz jaki miał wyraz twarzy czy ton głosu, kiedy coś mówił. Nie wiemy, co robił w przerwach między wydarzeniami, które zostały spisane i jak wyglądały Jego relacje z uczniami. Przecież Jego służba trwała ponad 3 lata, a zapis w Ewangeliach zawiera tylko niewielką część tego co robił i mówił.
Mimo to, Biblia zaświadcza, że Jezus był uosobieniem radości, na co wskazuje wiele fragmentów, o których za chwilę.
Czy jest to ważne, żeby wiedzieć, jaki był Jezus? Tak, bardzo. Ponieważ był On „obrazem Boga niewidzialnego” (Kolosan 1:15) . Miał więc nam pokazać naturę Boga. Jeśli nasze wyobrażenie Boga jest błędne, będziemy mieli problemy z relacją z Nim i z przyjściem do Niego. Jeśli widzimy Boga jako ciągle zagniewanego, surowego i ze zmarszczonymi brwiami, nie będziemy w stanie zwrócić się do Niego jak do Taty, Przyjaciela. Jak do kogoś, komu ufamy i kogo się nie boimy; o kim wiemy, że jest po naszej stronie. Ciężko nam będzie przyjąć, że Jezus nas akceptuje mimo naszych wad. I że patrzy na nas ciepło, z miłością, a nie z wyrzutem oraz, że możemy pobiec do Ojca i wtulić się w Jego ramiona.
Pierwszy werset, który mówi o radosnej naturze Jezusa znajduje się w Psalmie 45 w wersecie 8:
„Umiłowałeś sprawiedliwość, a znienawidziłeś nieprawość, dlatego namaścił Cię, Boże, Bóg Twój olejkiem radości bardziej niż Twych towarzyszy.” (Ps 45,8)
To proroctwo dotyczące Jezusa. Przy okazji dowiadujemy się, że Jezus był Bogiem.
"Namaścił cię Boże... Bóg Twój". Jezus jest więc postawiony na równi z Bogiem Ojcem.
Ponadto werset ten stwierdza, że Jezus został namaszczony olejkiem radości.
Tak, Jezus był radosny. Był osobą pogodną i uśmiechniętą. I byłoby dziwne, gdyby nią nie był. Przecież to Bóg jest źródłem pokoju i radości. Jeśli wyobrażamy sobie Jezusa jako zasmuconego, wynika to z kultury, w jakiej zostaliśmy wychowani, ze smutnych obrazów i przedstawień Jezusa obecnych w Kościele Katolickim czy Prawosławnym. Jest to jednak interpretacja ludzka, a do tego średniowieczna, który to okres był czasem ciemnym i mrocznym, więc jeżeli chcemy naprawdę poznać Boga, musimy wyjść poza te ramy, które mu sami stworzyliśmy. Otwórzmy się na to, co jest o Nim napisane w Piśmie Świętym, nawet jeśli będzie to dla nas czymś nowym i szokującym.
Bóg, który stworzył radość i sam powiedział do nas przez apostoła Pawła: "Radujcie się zawsze", na pewno też jest radosny. Nie kazałby nam robić czegoś, czego sam nie robi. Skoro Jezus był "obrazem Boga niewidzialnego", musiał emanować radością.
Kolejny werset znajduje się w liście do Galacjan 5:22. Zawiera listę "owoców Ducha", czyli cech, jakie obecność Ducha Bożego daje człowiekowi. Chodzi o Ducha Świętego. Jak wiemy, Ojciec, Syn i Duch Święty to jedna osoba, także wszelkie cechy Ducha Świętego są też cechami Ojca i Syna:
"Owocem zaś Ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, powściągliwość."
Radość wypisana jest już na drugim miejscu, zaraz po miłości. Bóg nie jest więc smutasem. O tym, że jest miłością, wiemy, bo powszechnie znany jest werset "Bóg jest miłością". Ale kto wie, że Bóg jest też radością? Jest pokojem. Jest też cierpliwy i dobry.
Wszystkie cechy, które Duch Święty daje nam, ma też on sam. Powinno być to logiczne. Bóg nie może nie mieć owoców własnego Ducha... I nie da się oddzielić atrybutów Boga od Niego samego.
Apostoł Paweł napisał w liście do Filipian 4:4:
"Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się!"
Również Król Dawid pisał o Bogu jako o dawcy radości:
"Wlałeś w serce me większą radość, niż kiedy się ma obfitość zboża i wina" (Psalm 4:8)
Jeśli Bóg chce, żebyśmy się radowali, to znaczy, że sam też jest radosny. Uderza to bardzo w powszechne pojęcie Boga jako poważnego, zmartwionego i zagniewanego. Nie znaczy to, że Bóg nie jest, w pewnym sensie, poważny. Jezus mówił wiele poważnych rzeczy. Niemniej jednak, nie wyklucza to tego, że był pogodną i pełną radości osobą, dając przykład tym, którzy mieli Go naśladować, a którym przykazał: "Zawsze się radujcie".
Ponadto Jezus sam mówił o swoim ciepłym usposobieniu. Powiedział, że jest jak Dobry Pasterz, który szuka zgubionej owcy, a gdy ją znajdzie:
"bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: "Cieszcie się ze mną". (Ew. Łukasza 15:5-6)
Podobny obraz widzimy w przypowieści o Synu Marnotrawnym, w której Ojciec wybiega na spotkanie zbłąkanego syna z radością, rzuca mu się na szyję, a następnie wyprawia ucztę i zabawę na jego cześć.
Kolejny mocno szokujący przykład podejścia Jezusa do kontrowersyjnych spraw, jest zawarty w opisie pierwszego cudu Jezusa, tj. przemiany wody w wino na weselu w Kanie Galilejskiej. Wiele osób zna tę historię, ale niewielu zadaje sobie pytanie: co Jezus robił na weselu?
Dlaczego w ogóle na nie poszedł, skoro były tam tańce i alkohol?
Czy tańczył? Możliwe. W kulturze żydowskiej mężczyźni tańczyli osobno w jednym kółeczku, a kobiety w drugim. Ale najciekawsze jest to, że przemienił wodę w wino.
Jest napisane, że gdy goście "już sobie podpili" zabrakło wina.
I wtedy właśnie Jezus dokonuje pierwszego cudu: zamienia wodę w wino. Jednym słowem, biesiadnikom skończył się alkohol. A Jezus dał im więcej, mimo, że już byli podpici. Brzmi to szokująco, ale takie są fakty. Zamiast kazać im pić wodę, dał im więcej wina, żeby pili i tańczyli. Nie znaczy to, że popierał pijaństwo. Wiemy, że nie zgrzeszył, zatem nie upijał się. Ale miał zdrowe i nielegalistyczne podejście do spraw. Rozumiał, że to jest wesele, ludzie się cieszą i tańczą i brak jest wina, (co mogło się wiązać z upokorzeniem dla rodziny panny młodej). I pomógł im.
Pewnie także i sam to wino skosztował, skoro już je "zrobił".
Dlatego właśnie faryzeusze nienawidzili Jezusa - bo nie odpowiadał ich wizji Boga czy Mesjasza. Nie wpasowywał się w ich rozumienie świętości, które było bardzo starotestamentowe, legalistyczne i skupione na zewnętrznych formach, pozorach i wynoszeniu się nad innych. Nie był taki, jak oni. Był niestandardowy.
To, że Jezus pił wino jest potwierdzone też w innych fragmentach Pisma. Jezus sam powiedział o sobie w Ewangelii Mateusza 11:19:
"Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije. a oni mówią: "Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników"
Jednym słowem faryzeusze mówili o Nim, że był pijakiem. Oczywiście, nie był nim. To była potwarz. Ale faryzeusze śledzili Go bacznie i nazwali Go tak, dlatego, że kosztował wino i brał udział w ucztach w domach celników. Kontrastowali Go z Janem Chrzcicielem, który nie tykał wina, bo był Nazarejczykiem i nie było mu wolno.
"Przyszedł bowiem Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: "Zły duch go opętał". Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije. a oni mówią: "Oto żarłok i pijak".
Zgodnie z wierzeniami tych legalistycznych i samo-sprawiedliwych przywódców religijnych nie należało pić wina, trzeba było pościć i żyć w samoumartwieniu. A Jezus żył pod tym względem normalnie. Nie grzeszył, pamiętajmy o tym, ale nie był jak smętna figura ze złożonymi rękoma, stojąca z boku i oceniająca pogardliwie tańczących na weselu biesiadników. Nie trzymał się z dala od grzeszników, ale spędzał z nimi czas. Szedł w miejsca, w które świętoszkowaci faryzeusze i uczeni w Piśmie nie chodzili, bo uważali, że ich to zabrudzi. Święty Bóg zaś nie miał takich oporów. Jadł w domach grzeszników - być może prostytutek, takich jak Maria Magdalena, krętaczy, gdyż takimi byli celnicy i innych ludzi z półświatka. Nie brał udziału w ich grzechach, był jak światło w ciemności. Ale był ciepłym światłem. Przyszedł z łaską i miłością. Nie z sądem. Zapytany przez faryzeuszy czemu jada z grzesznikami, odparł: "To chorzy potrzebują lekarza, a nie zdrowi". Okazywał miłość tym, którzy mieli problemy, żyli w grzechu lub kompletnie pogubili się w życiu. Nie gardził nimi. Kochał ich, a oni w odpowiedzi kochali Jego. I z tej miłości do Niego porzucali swoje grzeszne drogi i szli za Nim. Nie dlatego, że groził im sądem i karą. Czas sądu się kończył, miał właśnie nastać czas łaski, gdyż Jezus na krzyżu miał wziąć na siebie cały sprawiedliwy gniew Boży i karę za grzech ludzi.
Więc jak widzimy Jezusa? Kościół Katolicki charakteryzuje się mnogością ikon i wizerunków Boga. Niektóre nurty chrześcijaństwa są temu przeciwne, wskazując na to, że Pismo Święte zabrania przecież robienia wizerunków Boga. Inni kłócą się, że łatwiej im skupić się na Bogu, gdy widzą obrazek. Ale czy nie jest tak, że te obrazki - wszystkie smutne i poważne - wykształciły w nas pewien błędny obraz natury Boga? I choćby przez to mogą być szkodliwe. Może dlatego Bóg zabronił robić wizerunków Swojej Osoby, bo wiedział, że żaden obraz nie będzie Go wystarczająco dobrze przedstawiał, że Go umniejszy, ograniczy, będzie ludzkim i niedoskonałym wyobrażeniem, które może wykrzywić prawdę o Nim.
Nie wiemy przecież jak wyglądał Jezus, poza tym, co mamy powiedziane w Piśmie Świętym: że nie był urodziwy ani postawny.
"Wyrósł przed nami jak młode drzewo i jakby korzeń z wyschniętej ziemi. Nie miał On wdzięku ani też blasku, aby na Niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał". Izajasza 53:2 (BT)
"Nie miał postawy ani urody, które by pociągały nasze oczy, i nie był to wygląd, który by nam się mógł podobać." Iz. 53:2 (BW)
Już to nie zgadza się z obrazkami Jezusa dostępnymi w kościele. Wiemy też, że był Żydem. Urodził się w Izraelu, w Betlejem. Jego matka, Maria (Hebr. Miriam) była Żydówką z rodu króla Dawida. Zatem miał najpewniej ciemne oczy i czarne włosy. Lekko ciemniejszą skórę i semicki typ urody.
Bóg nie przybrał pięknego ciała - chciał, by ludzie poszli za Nim przez wiarę, pociągnięci przez Ducha, a nie przez to, co widzą oczy.
I także teraz chce, żebyśmy szli za Nim w ten sposób. Przez wiarę, a nie przez widzenie.
I żebyśmy szli za Nim z miłości, nie ze strachu.
Żeby jednak za Nim pójść całym sercem, trzeba wiedzieć, jaki był. I jaki jest, bo Bóg się nie zmienia. Że jest łagodny, kochający i radosny. Że się do nas uśmiecha. Że ma poczucie humoru. Choć potrafi być konkretny, to zawsze działa z miłością. Choć nienawidzi grzechu, to kocha grzesznika.
Kiedyś pewien Arab dzielił się swoim świadectwem nawrócenia. Nagranie było w języku angielskim na youtube. Opowiadał, że Jezus przyszedł do niego w nocy, w wizji. Ich rozmowa była dłuższa, ale w pewnej chwili Jezus powiedział: "Czytaj Biblię". Na co Arab odparł szczerze i niewinnie: „A co to takiego?” I wtedy, wedle relacji owego człowieka - Jezus roześmiał się.
To ciekawa historia, bo pokazuje Boga w zupełnie odmienny sposób. Jako kogoś, kto potrafi się zaśmiać i ma poczucie humoru. Jest to tak naprawdę logiczne. Zostaliśmy przecież stworzeni na Jego obraz i podobieństwo. I jako jedyne stworzenie na Ziemi potrafimy się śmiać i mamy poczucie humoru. Bóg zatem też musi je mieć.
***
Jeśli chcesz zobaczyć Jezusa w innym, bardziej pogodnym i radosnym świetle, jako "pomazanego olejkiem radości", obejrzyj poniższą ekranizację Ewangelii Świętego Mateusza:
Oraz zupełnie niesamowity serial o życiu Jezusa "The Chosen"
(trzeba pobrać aplikację na telefon. Są w niej dostępne polskie napisy):
***
Dodatkowe wersety o Bożej radości:
„Uczniowie zaś byli pełni radości i Ducha świętego”. (Dzieje Apostolskie 13:52)
„Dasz mi poznać drogę życia, obfitość radości w obliczu Twoim”. (Psalm 16)
„Zmieniłeś skargę moją w taniec... i przepasałeś mnie radością” (Psalm 30:12)
Bardzo fajny artykul. Czlowiek gdzieś ma te świadomość, że Jezus był dobry, więc musiał być wesoły itd. Ale gdzieś bardziej tkwi w umysle ten obraz smutnego i powaznego Boga.
Super...bardzo mnie to zbudowało i otworzyło oczy na innego Jezusa Chrystusa