Brakujące formy przejściowe: Archeopteryks i teoria dino-ptaków. Spektakularne fałszerstwa.
Gdy w 1859 roku Charles Darwin opublikował swoje dzieło "O pochodzeniu gatunków", przyznał, że zapis kopalny stanowi poważny problem dla jego teorii. "Zgodnie z teorią doboru naturalnego", pisał, "liczba pośrednich, przejściowych ogniw między żyjącymi a wymarłymi gatunkami musiałaby być niewyobrażalnie duża". Przez miliony lat ewolucji powinny pojawić się biliony zwierząt w różnych formach przejściowych. Przecież proces ten trwał, jak twierdzą ewolucjoniści, bardzo długo.
Naukowcy z całych sił starają się coś znaleźć, ale nie udaje im się. Jedną z takich prób było znalezienie ogniwa łączącego dinozaury i ptaki.
Zgodnie z teorią ewolucji ptaki wyewoluowały z dinozaurów. Znajdujemy szkielety dinozaurów, ale pozostałości owych mistycznych form przejściowych, tzw. "dino-ptaków" nie ma, a rozpaczliwe poszukiwania ogniwa pomiędzy dinozaurami i ptakami doprowadziły do kilku spektakularnych oszustw w świecie archeologii, co stawia pod wielkim znakiem zapytania zaufanie jakim darzymy w tej materii naukowców.
A co z archeopteryksem? - Zapytają niektórzy. - Przecież stanowi on główny dowód na pochodzenie ptaków od dinozaurów, na który ciągle powołują się podręczniki? Skamielinę tę odnaleziono w 1861 roku. Archeopteryks wydawał się łączyć zarówno cechy gadów (np. uzębienie), jak i ptaków (np. pióra). Ponadto miał szpony na skrzydłach. I chociaż tylko niektóre gady mają zęby, a inne nie, więc ta cecha nie powinna być brana pod uwagę w odróżnianiu ptaków od gadów, skamielinę szybko okrzyknięto brakującym ogniwem.
Niestety wkrótce okazało się, że między archeopteryksem a współczesnymi ptakami istnieje zbyt wiele różnic w budowie, żeby mogły one być jego potomkami. Paleontolog uniwersytetu w Kansas napisał "Archeopteryks nie jest przodkiem żadnej grupy współczesnych ptaków". Podobnie paleontolog Mark Norell z Amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej stwierdził, że archeopteryks "nie jest bezpośrednim przodkiem współczesnych ptaków". Również dwaj znani paleontolodzy i biolodzy ewolucyjni, Stephen Jay Gould oraz Niles Eldridge, uznali, że archeopteryks nie może być uważany za formę przejściową.
Co więcej jeśli archeopteryks miałby być ogniwem łączącym gady z ptakami, to skamieniałości ptaków powinny być od niego młodsze. Jednak tak nie jest. „Science News” wspomina przykład skamieniałego ptaka znalezionego w Colorado. Jego wiek określono na ponad 140 milionów lat. Przekracza on znacznie wiek archeopteryksa, co wyklucza możliwość, aby archeopteryks był jego przodkiem i jakimkolwiek ogniwem pośrednim między ptakami a dinozaurami.
W 2011 roku czworo chińskich paleontologów pod kierunkiem Xing Xu z Instytutu Paleontologii Kręgowców i Paleoantropologii w Pekinie opublikowało w czasopiśmie „Nature” artykuł, w którym dowodzili, że archeopteryks nie tylko nie był najstarszym ptakiem, ale w ogóle nie był ptakiem (tzn. nie należał do linii kladu Avialae), lecz przedstawicielem osobnej grupy drapieżnych dinozaurów zwanej Deinonychosauria.
Tak więc archeopteryks nie jest brakującym ogniwem. To po prostu jeden z dinozaurów. Mimo to jednak zdjęcie tej skamieliny nadal widnieje w niemal każdym podręczniku biologii jako dowód na ewolucję ptaków z dinozaurów.
Mikrobiolog J. Wells zauważa, że sam pomysł ewolucji ptaków od nielatających przodków jest teorią dość odważną, gdyż latanie wymaga znacznych zmian w anatomii i fizjologii zwierzęcia. Teorie są dwie: "Z drzewa na dół" - według której zwierzęta skakały z drzew i stopniowo wykształciły zdolność latania. Oraz: "Z ziemi w górę" - zwierzęta podskakiwały sobie i z czasem wykształciły fałdy skórne, które zamieniły się w skrzydła. Obie te teorie brzmią absurdalnie. Miliony lat podskakiwania do góry mogłyby jedynie wzmocnić męśnie nóg. A ciągłe spadanie z drzewa na głowę powinno zaskutkować niechęcią zwierzęcia do wchodzenia na nie po raz kolejny.
Jeżeli jednak darwinistyczny świat naukowy chce, byśmy w nie wierzyli, niech znajdzie przekonujące dowody. Takich nie odnaleziono. Frustracja naukowców w tym temacie doprowadziła jednak do kilku bardzo spektakularnych "odkryć".
1. Ptak z Piltdown
Piltdown słynie z fałszerstw brakujących ogniw ewolucji. W 1912 roku odnaleziono tam rzekomego "Człowieka z Piltdown", którego ogłoszono brakującym ogniwem między małpami a ludźmi. Okaz znajdował się w Muzeum Brytyjskim przez 41 lat, zanim udowodniono oszustwo. Ktoś połączył czaszkę człowieka z żuchwą współczesnego orangutana.
W 1999 roku w tym samym rejonie odnaleziono skamielinę, którą Narodowe Towarzystwo Geograficzne uznało za ogniwo między dinozaurami a ptakami - "Ptaka z Piltdown". Skamieniałość, która została tak naprawdę przeszmuglowana z Chin, miała przednie kończyny prymitywnego ptaka oraz ogon dinozaura. Nazwano go archeoraptorem. O odkryciu natychmiast napisał National Geografic w wydaniu z listopada 1999r. Archeoraptor posiadał dokładnie wszystkie te cechy, które naukowcy spodziewali się znaleźć - nic dziwnego - został w tym celu spreparowany. Oszustwo zostało odkryte przez chińskiego paleontologa Xu Xing, który dowiódł, że do skamieliny prymitywnego ptaka przyklejono ogon dinozaura. Storrs Olson, kurator ptaków w Smithsnian Institution w Waszyngtonie wystosował gniewny list do Petera Ravena, sekretarza National Geographic Society. 21 stycznia National Geographic ogłosił pierwsze sprostowanie, a następnie kolejne w wydaniu marcowym.
2. Babiraptor
Jeszcze w tym samym roku odbyło się sympozjum w Fort Lauderdale na Florydzie na temat ewolucji ptaków z dinozaurów. Ewolucjoniści zaprezentowali na nim nową gwiazdę: Babiraptora, którego uznano za idealne brakujące ogniwo. Ciało zwierzęcia miało wymiary kurczaka. Z ostrymi zębami i szponami przypominało małego velociraptora - bezwzględnego małego dinozaura znanego z ostatnich scen Jurassic Parku.
Przy skamieniałości nie odkryto jednak niczego przypominającego pióra. Nie przeszkodziło to zdolnemu artyście stworzyć wizualizację ukazującą ptasie upierzenie, który to rysunek powielono i rozdano uczestnikom konferencji. Artysta zaszalał jeszcze bardziej. Ponieważ uznał, że zwierzę to ma być ogniwem między ptakami a dinozaurami, w rekonstrukcji nie tylko dodał wyimaginowane pióra, ale także odtworzył mięśnie opierając się na anatomii ptaka i umieścił oczy w miejscu, gdzie mają je ptaki. Jeden z uczestników konferencji skomentował to odkrycie następująco: "tłum ewolucjonistów wytarzał w smole i pierzu bezbronnego dinozaura". Na sympozjum było kilku jawnych krytyków teorii dino-ptaków, w tym ornitolog z Uniwersytetu Południowej Karoliny. Stwierdził: "Teoria dino-ptaków będzie największą kompromitacją paleontologii XX wieku". Inny ornitolog, Larry Martin, powiedział: "czułbym zażenowanie za każdym razem, gdybym musiał wstawać i mówić na ten temat." Storrs Olson rozwścieczył niektórych rozdając przed wejściem plakietki z napisem "ptaki NIE są dinozaurami".
3. DNA dinozaura to DNA indyka
Najbardziej spektakularne odkrycie zostało jednak ogłoszone drugiego dnia sympozjum. William Garstka wraz z zespołem biologów molekularnych z Alabamy ogłosił, że uzyskali oni DNA z kości skamieniałości dinozaura sprzed 65 milionów lat. Choć badania naukowe wskazują na to, że DNA starsze niż milion lat nie dostarcza już żadnych przydatnych informacji, Garstka i jego zespół rozwinęli i ustalili perfekcyjną sekwencję DNA. Porównali ją ze znanymi genotypami i odkryli, że jest ona zgodna z DNA ptaka.
Dinozaurem, z którego pobrano rzekome DNA był triceratops, trzyrogi, podobny do nosorożca dinozaur, którego nawet paleontolodzy nie uważają za przodka ptaków. Zgodnie z teorią dino-ptaków, ptaki pochodzą od innej gałęzi dinozaurów. Zatem triceratops i ptaki w ogóle nie powinny być spokrewnione.
Co bardziej znaczące, okazało się że DNA, które odkryli Garstka i zespół było w 100% identyczne z … żyjącymi obecnie indykami. Nie w 99 procentach, nie w 99,9 procentach, ale w 100 procentach. "Nawet DNA innych ptaków nie jest w 100 procentach identyczne z DNA indyka!" - pisze dr Wells. "Zatem DNA, które rzekomo uzyskano z kości triceratopsa, było nie tyle podobne do DNA indyka - to było DNA indyka". Kiedy Garstka opublikował swoje odkrycie myślałem, że to żart primaaprilisowy - stwierdza Wells - ale był już 8 kwietnia. Garstka szczerze przyznał, że miał poważne wątpliwości co do wyników odkrycia - po pierwsze dlatego, że sam nie wierzy, iż ptaki pochodzą od triceratopsa. A po drugie dlatego, że istniała możliwość, iż ktoś jadł kanapkę z indykiem w pobliżu, jednakże nie udało się tego potwierdzić.
"Niektórzy ludzie tak żarliwie pragną uwierzyć, iż ptaki ewoluowały z dinozaurów, że gotowi są przyjąć prawie każdy dowód popierający ich poglądy, bez względu na to jak bardzo będzie naciągany" - stwierdza J. Wells.
Jeżeli tak jest, to musimy bardziej ostrożnie podchodzić to naukowych okrzyków radości, gdy znów ogłoszone zostanie rzekome odkrycie nowego brakującego ogniwa. Wiele ze znalezisk zostało bowiem hucznie ogłoszonych, a potem cichaczem wycofanych. O tym, że wcześniejsze odkrycie zostało zakwestionowane dowiaduje się już niewielu - na pewno nie będzie to podane w wiadomościach. Światu naukowemu nie zależy na tym, by wycofywać się z odkryć popierających ewolucję. Stare i dawno obalone dowody widnieją zatem w podręcznikach biologii, dając mylne wrażenie, że wszystko zostało już dawno i gruntownie udowodnione i że nie budzi wątpliwości.
Teoria dino-ptaków dotyczy tylko jednego brakującego ogniwa - między dinozaurami a ptakami. Tymczasem zgodnie z teorią ewolucji formy przejściowe powinny występować między wszystkimi zwierzętami, skoro jedne przekształcały się w drugie. Powinna ich być niesamowita ilość. Nie znaleziono zaś ani jednego. I gdyby nawet znaleziono jakiś jeden, powykręcany chorobą lub spreparowany okaz, któremu przypisano by rolę ogniwa, to wciąż za mało, bo musi ich być wiele, bardzo wiele. Brak dowodów jakimś cudem nie przeszkadza ludziom uważać tej teorii za naukową.
Warto także wspomnieć, że samo wnioskowanie o przodkach w oparciu o skamieliny jest czymś zupełnie bezsensownym. Skamieliny nie mogą już nam dostarczyć materiału DNA. A bez niego, nie ma żadnej możliwości, aby stwierdzić, czy dane organizmy miały dzieci ani kto był ich przodkiem, a kto potomkiem. Badania w ewolucjonistycznej paleontologii przeprowadzane są więc metodą kladystyczną - czyli w oparciu o widoczne, zewnętrzne podobieństwa, co może - i prowadzi - do błędnych wniosków i jest metodą bardzo kwestionowaną przez współczesną genetykę. Okazuje się, że nie można wnioskować o wspólnym pochodzeniu organizmów w oparciu o podobne cechy zewnętrzne. Genetyka udowodniła, że bardzo często organizmy zewnętrznie podobne nie są spokrewnione, a te spokrewnione znacznie się różnią i nie dałoby się o ich pokrewieństwie wywnioskować na podstawie oględzin zewnętrznych. Decydowanie więc o pochodzeniu prehistorycznych organizmów w oparciu o podobieństwa kości jest błędne i nie może stanowić dowodu na ewolucję.
Ogólne, pozorne podobieństwo postawy dinozaurów i ptaków nie jest i nie może być dowodem na ich pokrewieństwo.
(Fałszerstwo zarodków Haeckela)
Autor: P.G.
(c) prawa autorskie zastrzeżone. Nie kopiuj treści artykułu, ale możesz umieścić link.
---Źródła:
Dr Jonatan Wells "Ikony Ewolucji - nauka czy mit?". s. 88-105
Dr J. Wells - fizyk i mikrobiolog. Uzyskał doktorat z biologii molekularnej i komórkowej Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley (1994r.). Po ukończeniu studiów w Berkeley uczył embriologii na Kalifornijskim Uniwersytecie Stanowym w Harvard, prowadził badania naukowe w Berkeley oraz pracował jako kierownik laboratorium medycznego w Fairfield w Kalifornii. Obecnie jest członkiem Discovery Institute’s Center for Science and Culture.
Comments